• Mieszkanie w wielorodzinnym bloku może być udręką, która czasem przeradza się w koszmar. Takie zdanie ma jedna z mieszkanek. To osoba schorowana, która potrzebuje spokoju. Ma za to hałas, który tworzy jeden z jej sąsiadów… również schorowany człowiek.

     

    Do naszej redakcji zgłosiła się jedna z mieszkanek łaskiego osiedla. Kobieta nie ma już siły i jak twierdzi nikt nie jest w stanie ją poprzeć. Chodzi o konflikt z sąsiadem, który trwa od 25 lat. Mówi, że starszy, schorowany mężczyzna uprzykrza jej życie.

    – Mieszkam z tym sąsiadem przez ścianę. Wszystko słyszę, co się u niego dzieje, a cicho nie jest. Nocami włącza telewizor na cały regulator, puszcza telewizję Trwam. Do tego krzyczy, a nawet nie krzyczy, a po prostu wyje. Trwa to już tyle lat, tyle lat muszę się męczyć. Byłam u prezesa Łaskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, wysłałam tonę pism do spółdzielni, nie są w stanie mi pomóc. Moja ostatnia wizyta skończyła się pytaniem prezesa, czego ja od niego chcę – opowiada kobieta.

    Mieszkanka mówi, że sama jest schorowana i potrzebuje spokoju. Miała operację, zmaga się z nowotworem złośliwym. Lekarz powiedział jej, że ma odpoczywać, a jak twierdzi kobieta nie ma takiej możliwości z tak uciążliwym sąsiadem.

    – Godzina druga, trzecia w nocy, a ja jestem zmuszona do słuchania różańca. Taki koszmar przeżywam od 25 lat. Wcześniej były spotkania towarzyskie, koledzy, panienki, winko i wódeczka. Libacje trwały do późnych godzin, a teraz wysłuchuję modlitw – dodaje.

    Mężczyzna mieszka sam. Opiekuje się nim córka. Wedle relacji sąsiadki, dopóki ona nie pojawi się w mieszkaniu ojca, ten siedzi cicho jak mysz pod miotłą. Ledwo zamkną się za nią drzwi, a mężczyzna rozpoczyna głośno się zachowywać. Ponadto pali papierosy, a smród przedostaje się do mieszkania sąsiadki. Kobieta twierdzi, że nawet w takie mroźne dni musi otwierać okno, bo inaczej nie da się wytrzymać. Ponadto sam nie dba o higienę osobistą. Fetor przedostaje się do jej mieszkania.

    – Taki sąsiad to najgorszy koszmar. Moja córka do matury musiała uczyć się w słuchawkach, bo inaczej nie dało rady. Ja niedawno miałam operację i przez trzy miesiące chodziłam spać do cioci, która mieszka kilka bloków dalej. No, ale ile można. Przecież normalnie płacę czynsz, a wychodzi na to, że nie mogę mieszkać u siebie – kontynuuje.

    Kobieta twierdzi, że nie może liczyć na wsparcie policji. Ta wzywana była tutaj niejednokrotnie. Z relacji lokatorki wynika, że sąsiad nigdy nie otworzył drzwi. W takiej sytuacji funkcjonariusze po prostu wyłączali korki. Dziś nie wyjdzie do policji, bo jest zamykany w domu. Mieszkanka wspomina, że zanim tak się stało, potrafił wyjść na klatkę schodową i oddać potrzebę fizjologiczną pod jej drzwiami.

    – Policja już nawet nie przyjeżdża, bo on i tak nie otwiera drzwi. Tłumaczą się, że nie mają radiowozu lub są na interwencjach. Najgorsze jest to, że w tej całej sytuacji jestem sama. Nikt nie chce mi pomóc, żaden z sąsiadów. Jest totalna znieczulica, bo oni nie odczuwają tych uciążliwości. Czuję się w tym bloku zaszczuta – dodaje.

    Z relacji kobiety wynika, że próbowała rozmawiać z córką mężczyzny. Niestety, na niewiele się to zdaje. Mężczyzna uspokaja się, ale na dzień. Później znowu jest to samo. Córka tłumaczy, że jej ojciec ma problemy ze słuchem. Takie tłumaczenie nie zadowala jednak kobiety, bo mówi, że mamy XXI wiek i aparaty słuchowe to normalna sprawa.

     

    Rozmawialiśmy na ten temat z Ireneuszem Nowakowskim prezesem Łaskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Potwierdził, że zna problem i interweniował nieraz w tej sprawie.

    – My jako spółdzielnia niewiele możemy. Oczywiście, zawsze staramy się wchodzić w rolę mediatora i na krótki czas przynosi to efekt. Jedyne rozwiązanie problemu to skierowanie pozwu do sądu poprzez drogę cywilną. Jeżeli dochodzi do zakłócania ciszy nocnej, to należy wezwać policję. Zarządca budynku może wystąpić do sądu, ale by pozbyć się takiego lokatora, zgodę musieliby wyrazić wszyscy mieszkańcy, a tutaj problem dotyczy tylko jednostki. Problem jest tak duży, ponieważ obie te osoby są schorowane – mówi Ireneusz Nowakowski.

    Nie da się ukryć, że sytuacja jest patowa i bardzo ciężka do rozwiązania. Jedynym wyjściem wydaje się droga sądowa lub porozumienie się z córką.

     

    Jak poradzić sobie

    z uciążliwym sąsiadem?

     

    Mieszkańcy, którzy odczuwają dyskomfort z powodu zachowania swoich sąsiadów, powinni mieć możliwość ochrony. Niestety, polskie prawo nie jest w tym zakresie zbyt skuteczne, a możliwości przeciwdziałania tego typu praktykom są rozproszone. Jak poradzić sobie z uciążliwym sąsiadem radzi Maksymilian Szeląg-Dylewski z portalu prawodlakazdego.pl:

    Oczywiście na początku problem należy próbować rozwiązać pokojowo, na drodze negocjacji i rozmów z sąsiadami, którzy zakłócają spokój. Warto przy tym wskazać na obowiązujący mieszkańców regulamin porządkowy, a zwłaszcza na postanowienia w zakresie tzw. ciszy nocnej (przeważnie trwa ona od godziny 22 do 6 rano). Dopiero gdy tego typu prośby i rozmowy nie odniosą rezultatu, należy się zastanowić nad kolejnymi krokami. W pierwszej kolejności należy poinformować o zakłóceniach spokoju administratora budynku. Będzie on mógł wówczas podjąć określone środki dyscyplinujące uciążliwych sąsiadów.

    Przywołać należy przepisy Ustawy z dnia 15 grudnia 2000r. o spółdzielniach mieszkaniowych. Zgodnie z art. 1 ust. 11 pkt. 11. spółdzielnia może podjąć uchwałę o wygaśnięciu spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego, jeżeli członek pomimo pisemnego upomnienia nadal używa lokal niezgodnie z jego przeznaczeniem lub zaniedbuje obowiązki, dopuszczając do powstania szkód, lub niszczy urządzenia przeznaczone do wspólnego korzystania przez mieszkańców albo wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali. Natomiast zgodnie z art. art. 1710 wspomnianej ustawy, w przypadku rażącego lub uporczywego wykraczania osoby korzystającej z lokalu przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo niewłaściwego zachowania tej osoby czyniącego korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, zastosowanie znajduje przepis art. 16 ustawy z dnia 24 czerwca 1994r. o własności lokali stosuje się odpowiednio. Zgodnie z tym przepisem zarząd spółdzielni na wniosek rady nadzorczej może w trybie procesu zażądać sprzedaży spółdzielczego prawa. Sprzedaż ta następuje w drodze licytacji. 

    O interwencję można poprosić również policję, która upomni, wystawi mandat lub skieruje wniosek o ukaranie do sądu rejonowego. Wspomnieć również należy o innych dostępnych środkach prawnych. Osoba, która narusza spokój i wypoczynek innych osób, może się narazić na odpowiedzialność z kodeksu wykroczeń. Zgodnie z art. 51 par. 1 Kodeksu wykroczeń „kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”. Możliwa jest również droga cywilna. Kodeks cywilny reguluje kwestię tzw. immisji. Zgodnie z art. 144 kodeksu cywilnego: „właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych”. Zakłócanie korzystania z sąsiednich nieruchomości może dotyczyć np. nadmiernego hałasu. Właściciel nieruchomości może wytoczyć tzw. powództwo negatoryjne na podstawie art. 222 §2 kodeksu cywilnego. Właściciel taki może domagać się zaniechania naruszeń prawa własności. W praktyce może się to sprowadzić do nakazania hałasującym sąsiadom ograniczenia hałasu, wyciszenia ścian, sufitu lub podłogi.

    Udostępnij