• Mieszkańcy Sędziejowic przecierają oczy ze zdumienia. Ulica Dolna jest remontowana, ale tylko częściowo.

     

    Remont nawierzchni na Dolnej trwa w najlepsze. Widać jej pierwsze owoce, ale mieszkańcy zamiast się cieszyć, dziwią się ogromnie.

    Bardzo cieszę się z remontu, ale wygląda to fatalnie. Pozostawili starą nawierzchnię na pewnym odcinku drogi pod torami kolejowymi, a resztę zerwali. Ponadto to, co zostawili, drogowcy rozjeżdżają ciężkim sprzętem. Przecież po remoncie wszystko będzie wyglądać komicznie. Jak w ogóle można tak to zostawić – nie kryje oburzenia jeden z mieszkańców.

    Ponadto wskazuje, że drogowcy wcale się nie spieszą i raczej do tego zadania podchodzą na tzw. luzie. Czas mija, dni płyną, a postępy znikome.

    Grzebią się przy tym remoncie strasznie. Ja nie wiem, czy zima nas wręcz nie zastanie – dodaje starsza kobieta.

    Okazuje się, że robotników czas nie goni, bo zgodnie z umową zakończenie inwestycji ma nastąpić 30 października. Co prawda samorządowcy myśleli, że inwestor spręży się z pracą, ale tak się jednak nie stało.

    Okazuje się również, że ciekawa historia wiąże się z robieniem ul. Dolnej w kawałkach.

    Teren, na którym została stara nawierzchnia i chodnik, należy do Polskich Kolei Państwowych. Nie mogliśmy wejść tam i zrobić coś bez ich zgody. Batalia z PKP trwa już prawie rok. Dopiero dwa miesiące temu wyrażono zgodę na robienie inwestycji na ich terenie za nasze pieniądze. Jesteśmy na etapie kompletowania dokumentacji i jest już niemalże pewne, iż nie zdążymy zrobić pozostawionego blisko 90-metrowego kawałka starej nawierzchni. Co więcej podczas wykonywania prac będziemy musieli zapłacić PKP za dzierżawę. Niestety, takie mamy dziwne prawo – ubolewa Jerzy Kotarski, wójt gminy Sędziejowice.

    Sytuacja jak z filmu Barei. Samorząd chce robić kawałek drogi, który nie należy do nich, a PKP waha się i ostatecznie łaskawie wyraża zgodę, ale i tak gmina będzie musiała im zapłacić. Polska to kraj absurdów, a jeden z nich dotarł do Sędziejowic.

    Udostępnij