• Choroba nowotworowa nie wybiera. Dopada znienacka i nie liczy się dla niej wygląd, wiek i status materialny. Z roku na rok rośnie liczba osób zmagających się z rakiem. W tej chorobie nieocenione są pielęgniarki i lekarze ze Stowarzyszenia Opieki Hospicyjnej Powiatu Pabianickiego.

    Prezes stowarzyszenia Elżbieta Ruta ma kolejny powód do dumy. Pierwszym jest wyszkolona kadra pielęgniarek i lekarzy. Teraz może cieszyć się również z certyfikatu ISO. To świadectwo jakości, dokument potwierdzający przestrzeganie norm i procedur, które obowiązują takie podmioty medyczne. Otrzymanie certyfikatu to nie lada sztuka. Trzeba wykazać się dużą dbałością, sumiennością. W takim zawodzie nie ma miejsca na pomyłkę, nawet prowadząc dokumentację, trzeba być niezwykle starannym. Dla instytucji starających się o takie zaświadczenie, to swego rodzaju sprawdzian, czy organizacja prowadzana jest dobrze, czy trzeba kilka rzeczy w niej poprawić. Pabianickie hospicjum zdało jednak ten trudny test „na piątkę”. – W służbie zdrowia pracujemy od ponad 30 lat. Przez ten okres bardzo dużo rzeczy się zmieniło. Medycyna poszła do przodu. Wdrażane są nowe procedury, przepisy i rozporządzenia. Trzeba być na bieżąco. Ten certyfikat to korzyść dla chorego, jego bezpieczeństwa oraz bezpieczeństwa mojego personelu. Potwierdza, że realizujemy wszystkie wytyczne, działamy zgodnie z normami – mówi z dumą prezes Elżbieta Ruta. Jednak siedemnaście lat temu, kiedy do życia powoływane było stowarzyszenie, Elżbiecie Rucie nie śniło się nawet, że będzie mogła chwalić się takim dokumentem. W tamtych czasach myślała jedynie o rozwoju hospicjum i pracy na rzecz chorego. Łatwo nie było. Na początku pracowano na zasadach wolontariatu. W 2000 roku podpisano kontrakt z ówczesną Kasą Chorych. – W 1999 roku bardzo dużo jednostek w kraju zajmowało się opieką hospicyjno-paliatywną nad osobami chorymi na nowotwory. W Pabianicach nie było takiej instytucji. Inicjatorem powstania naszego stowarzyszenia były trzy pielęgniarki, które zainteresowały się losem pacjentów mieszkających w powiecie pabianickim i tak to się zaczęło – wspomina prezes.

    Aktualnie hospicjum opiekuje się nie tylko osobami z powiatu pabianickiego, ale również łaskiego i części łódzkiego-wschodniego (obejmując całą gminę Rzgów). Pracuje tu trzech lekarzy, osiem pielęgniarek, fizjoterapeuta, psycholog. Każdy lekarz i pielęgniarka mają przydzielonych swoich pacjentów, którymi się opiekują w zakresie medycznym, ale również psychologicznym. Tok pracy ustalany jest indywidualnie, jednak niezwykle ważna jest komunikacja, bowiem pielęgniarka i lekarz muszą być w stałym kontakcie. Praca do lekkich nie należy. Choroba bardzo wyniszcza człowieka, śmierć zagląda w oczy… Osoby działające w hospicjum muszą być dyspozycyjne przez całą dobę. Jednak to nie jest największy problem… – Niestety, powoli zaczynamy odczuwać swoje lata, bo prawie wszystkie w zespole mamy ponad 30 lat stażu pracy, więc siły zaczynają nam uciekać. Jest to dla nas trudne, bo w określonym czasie robimy mniej wizyt niż kiedyś. Oczywiście one ciągle się odbywają, jednak wymaga to od nas większego wysiłku. W naszym zawodzie trzeba być również w pełnej gotowości, ciężko sobie coś zaplanować, bowiem liczymy się z tym, że w każdej chwili może zadzwonić pacjent. Mamy również dyżury sobotnio-niedzielne, które pełni lekarz z pielęgniarką. Przy ponad 70 chorych zawsze jest coś do roboty – dodaje Elżbieta Ruta. Psychiczną trudnością jest również śmierć. Niektórzy uważają, że pielęgniarki są pewnie do niej przyzwyczajone. Jest to jednak nieprawda. – Każda śmierć naszego podopiecznego zawsze zostawia jakiś ślad w naszej psychice – mówi Ruta. – Staramy się oddzielać życie zawodowe od prywatnego, ale tak do końca się nie da. Zdarza się, że podczas spotkań w siedzibie stowarzyszenia rozmawiamy na ten temat. Może potrzebujemy takiego wygadania się, przepracowania tej śmierci. Duży wpływ ma na to, jak długo opiekujemy się chorym i jaka była między nami więź emocjonalna. Bo praca pielęgniarki czy lekarza nie tylko związana jest z wykonywaniem medycznych zabiegów, to często również rola psychologa, która rodzinę pacjenta oswaja na śmierć. – Mam ten komfort, że poświęcam choremu i rodzinie więcej czasu niż gdybym pracowała w szpitalu. Nawiązują się ściślejsze relacje. My jako personel wchodzimy do chorego i musimy się dostosować do warunków tam panujących. To nie my tam rządzimy, my jesteśmy gościem. Staramy się choremu ułatwić przebycie tej choroby. Dużo rozmawiamy, staramy się zbudować zaufanie. Uważam, że odgrywamy dużą rolę w aspekcie medycznym i psychologicznym. Jako pielęgniarki dotykamy bardzo intymnych miejsc człowieka, zmienionych chorobowo, gdzie nie każdy chce się z tym afiszować i pokazywać. To są rozległe rany, ogromny ból, wypadające części ciała. To my się nad tym pochylamy, zmieniamy opatrunki. Kiedy jednak są potrzebne rozmowy psychologa, również oferujemy pomoc. Mamy w zespole takich specjalistów. Trzeba zaznaczyć, że nasza opieka nie kończy się wraz z odejściem pacjenta. Prowadzimy grupy wsparcia i pomagamy pogodzić się ze śmiercią bliskiego – opowiada prezes. Przy stowarzyszeniu funkcjonuje Ośrodek Walki z Rakiem, który skupia osoby dotknięte chorobą nowotworową w trakcie leczenia lub po. Oferowana jest im pomoc psychologa, dietetyka oraz fizjoterapeuty. Niestety, mimo licznych kampanii reklamowych nadal tkwi w społeczeństwie lęk przed zgłoszeniem chorego. Istnieje stereotyp, że hospicjum to cierpienie, ból, bieda i umieranie. Niejednokrotnie pielęgniarkom zdarzyło się, że po wizycie u chorego usłyszały, że żałuje, iż nie zgłosił się wcześniej, ponieważ mylił się co do tej placówki. Gdy pacjent został zgłoszony zbyt późno, brakuje wtedy czasu na kompleksową opiekę, nawiązanie kontaktu z rodziną i oswojenie jej. Najlepiej do stowarzyszenia zgłosić się, jeżeli po rozpoznaniu choroby pojawiają się objawy takie jak: bóle, wymioty, duszność, krwawienia. Stowarzyszenie opieką obejmuje blisko 70 pacjentów, chociaż kontrakt opiewa na 58. Czas oczekiwania na przyjęcie wynosi średnio dwa tygodnie.

    Marzenia i rozwój

    Prezes stowarzyszenia nie spoczywa na laurach i ciągle je rozwija. Kładzie także ogromny nacisk na szkolenie swojego personelu, który wciąż podnosi swoje kwalifikacje. Są także marzenia i plany. – Wznowiliśmy rozmowy z samorządami miejskim, powiatowym i wojewódzkim w celu stworzenia hospicjum stacjonarnego. Nadal mamy problem z umieszczeniem pacjentów, bo są bardzo duże kolejki. W województwie łódzkim brakuje 155 łóżek. Rozmowy się toczą, ale żadne konkretne decyzje nie zapadły – oznajmia Elżbieta Ruta. W powiecie mamy kilka takich miejsc, które mogłyby zostać zaadaptowane na hospicjum stacjonarne. Wszystko zależy od dobrej woli starosty i prezydenta. Stacjonarne hospicja są bardzo potrzebne. Zwiększa się zachorowalność na nowotwory, a społeczeństwo coraz szybciej się starzeje. Co prawda tworzą się prywatne domy opieki społecznej. Do tych ośrodków trafiają osoby dotknięte chorobą nowotworową, jednak personel tam pracujący nie jest przygotowany do tak specjalistycznej opieki jak w hospicjum. Czekamy więc na decyzje…

    Udostępnij