• Kolejna pacjentka Centrum Dializa skarży się na działalność łaskiej placówki. Tym razem poszło o brak kultury.

     

    Stanisława Borkowska, mieszkanka Łasku, trafiła do Centrum Dializa 24 czerwca z diagnozą ostrego zapalenia żołądka. Już na początku spotkała się z długim czasem oczekiwania. W placówce była o godz. 22.30. Na oddział przyjęta została o godz. 2.00 w nocy, mimo że na izbie przyjęć była sama i żaden pacjent nie czekał na interwencję lekarza. Pani Stanisława w łaskim szpitalu wytrzymała zaledwie jeden dzień, wszystko przez zachowanie pielęgniarek, które według niej były bardzo opryskliwe.

    – Ten szpital to porażka. Pielęgniarka zabrała moje leki na tarczycę oraz pigułki, które leżały na oknie. Tabletki biorę przed śniadaniem. Nawet nie wiedziałam, że ktoś mi je zabrał. Zaczęłam ich szukać. Później od pielęgniarki dowiedziałam się, że są u niej na dyżurce. Myślałam, że będą mi je podawać. Kiedy ich nie dostałam, upomniałam się o nie. Powiedziała, że mam przepisane je przez lekarza i muszę je zażywać. W odpowiedzi usłyszałam, dlaczego jestem wulgarna. Ale przecież ja je wykupiłam, wiem, jak je stosować i nikt nie powinien ich bez mojej zgody zabierać – opowiada łaskowianka.

    Z relacji kobiety wynika, że niezbędne medykamenty otrzymała o godz. 7.15, a o 7.30 podawano już śniadanie. Tymczasem powinna je zażyć maksymalnie o godz. 6.30.

    Kolejny problem pojawił się podczas podawania kroplówki.

    Poinformowałam, że kroplówka już zeszła i należy ją odłączyć. W odpowiedzi usłyszałam, że jak pielęgniarka będzie szła, to mi ją zdejmie. Problem w tym, że zaczęła się cofać krew. Zwróciłam uwagę, że nie powinno tak być. Pielęgniarka fuknęła na mnie, że jestem agresywna. Ponadto siostra założyła mi wenflon, który niczym nie zabezpieczyła. Kiedy chciałam zdjąć szlafrok, zahaczyłam o niego. Wszystko zalało się krwią: łóżko, nogi, ubrania. Za to dostałam reprymendę, że go wyrwałam, ale przecież on nie był niczym zaklejony – dodaje.

    Łaskowianka przytacza również sytuację, kiedy jedna z pacjentek prosiła ją o pomoc, ponieważ nie mogła doprosić się wizyty pielęgniarki w nocy.

    Te sytuacje zaważyły na tym, że Stanisława Borkowska na drugi dzień wypisała się ze szpitala.

    – Rozumiem, że jest to ciężka praca. Sama pracowałam w służbie zdrowia. Pacjenci są różni, ale trzeba wykazać się empatią do człowieka. Być spokojnym i opanowanym. Przecież my tutaj nie leżymy dla przyjemności. Taki jest zawód pielęgniarki. Ma być wsparciem dla chorego, a nie jeszcze bardziej go stresować – podsumowała łaskowianka.

    Udostępnij