• Agnieszka Sobczak: – Od kiedy kręcisz kierownicą?

    Paweł Oleszczak: – Pierwsze auto prowadziłem, mając pięć lat. Pewnie większość chłopców zaczyna prowadzić, siedząc na kolanach u taty. Mój początek był dokładnie taki sam.

    Pamiętasz swój pierwszy rajdowy start?

    – Oczywiście, takie emocje zapadają w pamięć. Był to rajd w Kluczborku w 1999 roku. Miałem wtedy leciwego Łaza. Moim pilotem był wówczas Piotrek Dudek, kolega z technikum.

    Kiedy zdobyłeś pierwszy tytuł mistrzowski?

    – W 2000 roku na rajdzie w Chojnicach poznałem Mariusza Milewskiego, z którym zacząłem współpracować. Mariusz jest świetnym pilotem. Efektem tego współdziałania było właśnie zdobycie pierwszego mistrzowskiego tytułu w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. Sukces był szczególny, ponieważ startowałem wtedy samochodem własnoręcznie zbudowanym.

    Ile samochodów zbudowałeś?

    – Ooo, to dopiero trudne pytanie! Dokładnie nie pamiętam, ale 15-20 sztuk. Był czas, kiedy budowaliśmy trzy, cztery auta rocznie, oczywiście na zamówienie klientów.

    Jaka jest cena takiego auta?

    – Cena zależy od zamówienia, od tego, co ma być w środku i do jakich rajdów pojazd ma być przeznaczony. Dolna granica to 25 tysięcy euro, górna około 150 tysięcy.

    Jesteś wielokrotnym Mistrzem Polski RMPST w latach 2001-2004 (Rajdowe Mistrzostwa Polski Samochodów Terenowych), zwycięzcą MT RALLY 2009 (wielodniowy rajd terenowy o charakterze rekreacyjno-sportowym), zwycięzcą rajdu DREZNO-WROCŁAW 2009, zdobywcą wielu innych nagród. Które zwycięstwo ucieszyło cię najbardziej?

    – Wszystkie zwycięstwa cieszą mnie tak samo, ponieważ najwyższy stopień podium zawsze daje satysfakcję, aż do następnego startu. Każdy sukces to motor napędowy do działania.

    Co roku startowałeś w imprezie Łaskie Wydmy, będącej kolejną rundą w ogólnopolskich mistrzostwach. Jak oceniasz poziom trudności toru, a przede wszystkim organizację łaskiej imprezy?

    – Niestety, Łaskie Wydmy nie odbywają się już od 2006 roku z powodu zmiany przepisów RMPST. Określona została minimalna długość trasy – 40 km w jednym odcinku. Wyeliminowało to Łask, z powodu braku takiego terenu. Szkoda, ponieważ nieraz słyszałem, że Łaskie Wydmy to najlepiej zorganizowana impreza w kraju.

    Ile razy w roku odbywają się mistrzostwa?

    – W Polsce odbywają się dwa razy w roku. W czerwcu w Rzeszowie rajd Baja Polonia i we wrześniu w Szczecinie – rajd Baja Poland. Są to jednocześnie dwie rundy pucharu CEZ, reszta polskich mistrzostw to Czechy, Słowacja, Węgry, Litwa, Włochy. Miejsca piękne i ciekawe, tyle że trzeba pokonać ponad dwa tysiące kilometrów, żeby dojechać i wystartować.

    Uczestnicząc w mistrzostwach, masz okazję spotkać pewnie wiele sportowych gwiazd. Z kim miałeś okazję się zmierzył się na rajdowym torze?

    – Trzy lata temu na rajdzie Baja Poland startowałem z Krzysztofem Hołowczycem. Bardzo sympatyczny człowiek i świetny kierowca. Z powodu awarii samochodów obaj nie ukończyliśmy tego rajdu. Dojechałem wtedy dalej niż Hołek. W ubiegłym roku w rajdzie Drezno-Wrocław startowałem z Adasiem, tyle że ja w klasie ekstremalnej, a Małysz w cross country. Poznałem Rafała Martona – najlepszego polskiego pilota. Najwięcej sław spotkałem jednak w Rosji.

    Startowałeś w rajdzie SILK WAY RALLY? Mówi się, że za dwa lata będzie drugim Dakarem…

    – Nie startowałem w „Małym Dakarze” albo „Pół Dakarze” – bo tak też mówią, ale byłem serwisantem Aleksandra Sahambińskiego, kolegi, który próbował swoich sił właśnie na trasie od Petersburga do Soczi. W ciągu tygodnia pokonaliśmy sześć tysięcy kilometrów. To była szczególna impreza, między innymi dlatego, że startowali w niej obok Hołowczyca, Katarczyk Al-Attiyah (wysoko utytułowany kierowca rajdowy, zwycięzca Dakaru z 2011r.), dziewięciokrotny zwycięzca rajdu Paryż-Dakar, Hiszpan Carlos Sainz, cały Team Volkswagena, Kamaza. Jadałem śniadania z gwiazdami.

    Odpowiedź na pytanie, czy chciałbyś wystartować w Dakarze, jest na pewno oczywista…

    – Tak. To moje marzenie. A jak każdy marzyciel, jestem święcie przekonany, że zrealizuję to sportowe pragnienie, mimo że nie będzie łatwo, szczególnie bez finansowego wsparcia sponsorów. Chciałbym wystartować własnoręcznie zbudowanym lub przebudowanym samochodem.

     Najbliższe plany. Gdzie można cię zobaczyć w akcji?

    – W najbliższym czasie, zaraz po Wielkanocy, wystartuję w MT Rally – Drawsko. To wielodniowy rajd terenowy w stylu cross country. W połowie roku jadę w rajdzie Drezno – Wrocław.

     A gdzieś bliżej Łasku? 

    – Razem z klubem Wehikuł 4×4 od dwóch lat jestem organizatorem Mistrzostw Okręgu Łódzkiego Cross Country, które odbywają się na terenie Okupa. Jest to impreza cykliczna. Dwa razy w roku, w marcu lub kwietniu i we wrześniu zawodnicy z całej Polski startują na motocyklach, quadach, samochodach terenowych. W tym roku zapraszamy 22 kwietnia oraz 9 września.

    Nie ma wątpliwości, że jesteś odważnym człowiekiem. Jak radzisz sobie jednak z normalnym ludzkim strachem? 

    Na szczęście boję się tak samo, jak inni, ponieważ człowiek pozbawiony strachu jest niebezpieczny i nieodpowiedzialny. Radzę sobie pewnie lepiej z panowaniem nad nim niż ktoś, kto go tak często nie doświadcza. Wykorzystuję go jednocześnie do większej koncentracji.  

    Czym zajmujesz się na co dzień?

    Moja pasja to moja praca – moja praca to moja pasja. Wspólnie z żoną prowadzimy warsztat samochodowy zajmujący się naprawą, budową i przebudową samochodów terenowych.

     Masz pięcioletnią córkę. Jeśli Paula będzie chciała iść w twoje ślady, będziesz ją wspierał czy starał się zniechęcić do uprawiania akurat tego sportu?

    – Jeżeli będzie chciała, to oczywiście, że może liczyć na moje wsparcie. Już w wieku czterech lat powiedziała mi, że jak dorośnie, to zbuduje sobie rajdówkę i będzie startować. Ale to pewnie odległa przyszłość. Córka dopiero rozpoczęła karierę szkolną w zerówce, właśnie w podstawówce w Okupie. Co będzie dalej, czas pokaże…

    Wywiad z 21.03.2012

    Udostępnij