• Szanowna Redakcjo,
    ktoś w poprzednim numerze wspomniał o tych, co zamykają okna i drzwi, a ja im bardzo współczuję. Ileż to razy można słuchać tego grania kilka razy w tygodniu. Współczuję mieszkańcom 11 Listopada i nie dziwię się, że ludzie zamykają okna i drzwi przed tym olbrzymim hałasem. Często spaceruję i widzę w rynku panów uśpionych z głowami na ławkach i to już w biały dzień. Towarzyszące osoby siedzą i czekają chyba na nich, aż się obudzą. Widzę też rowerzystów, którzy piją piwo, a później odjeżdżają rowerem. Rodzice piją piwka do późnych godzin, a znużone dzieci rzucają kamyczkami spod drzew parkowych gdzie popadnie. Muszą się czymś zająć. Niech ci, co przeklinają mieszkańców rynku, przyjdą trochę pomieszkać i posłuchać tego wycia. Tańce jak na wiejskiej zabawie. Wszystko w tym pięknym odrestaurowanym rynku zagraconym teraz parasolami i budą z piwem. Muzyka wyje do późnych godzin, nie przestrzegając ciszy nocnej. 
    W rynku teraz to „hulaj dusza, piekła nie ma”. Na wszystko jest przyzwolenie. Widać przyniszczone płyty, zaśmiecone miejsca między ławkami piwnymi. Taki jest obraz niezbyt wielkiego rynku w naszym mieście. Piwosze tego nie widzą. A co się dzieje w nocy? Przyjdźcie i sami zobaczcie. A przecież w rynku żyją i mieszkają ludzie tacy sami jak inni. Czy nie można tych rynkowych rozrywek przenieść na skatepark? 
    Spacerowicz i stały bywalec rynku

    Udostępnij