• Szczęśliwe zakończenie historii, o której napisaliśmy wczoraj. 31-letnia Ola z dwójką dzieci jedzie do Polski z Łucka.

    O niezwykle trudnej sytuacji za naszą wschodnią granicą porozmawialiśmy wczoraj, 28 lutego, z Natalią, która od 7 lat mieszka w naszej okolicy. Jej córka, 31-letnia Ola wraz z dziećmi, 10-letnią córeczką i 8-letnim synkiem, nie mogli wydostać się z ogarniętej wojną Ukrainy. Mąż i tata pracują w Polsce.

    Próbujemy sprowadzić Olę do Polski. Mamy nadzieję, że się uda. Mają zarezerwowane miejsce w autobusie, który jedzie spod Kijowa. Ma być u nich o 18.00 – opowiadała nam w poniedziałkowy poranek Natalia. – Nasza rodzina na Ukrainie nie wierzyła, że wojna wybuchnie. Nie chcieli przyjechać do Polski. W czwartek nie wiedzieli nawet, że coś się dzieje. My wiedzieliśmy przed nimi, że Rosja zaatakowała Ukrainę. Powiedzieliśmy: pakujcie się, bierzcie pieniądze, samochód i jedźcie do Polski. Byli zaskoczeni i zdezorientowani.

    Na ucieczkę było jednak za późno. 31-latka nie mogła już zatankować auta i wyciągnąć środków z bankomatu. Wszędzie były ogromne kolejki.

    Znajomi i rodzina zorganizowali busy, którymi miała wraz z innymi kobietami i dziećmi dojechać w piątek do granicy. Przez całą noc przejechali tylko 3 kilometry. Nie można dostać się na przejście. Korki sięgają ponad 20 kilometrów. Trzeba byłoby iść pieszo, ale taki kawał, w zimno, kobiety z małymi dziećmi? – opowiadała wczoraj nasza rozmówczyni. – Mężczyźni mają zakaz opuszczania kraju. Oni pomagają, dowożą, ale przekroczyć granicy nie mogą. Ostatecznie Ola z dziećmi zawróciła do Lwowa. Tam zatrzymała się u znajomych, umyła, odpoczęła.

    To, co córka Natalii zobaczyła na lwowskim dworcu, sprawiło, że postanowiła wraz z dziećmi wrócić do rodzinnego Łucka.

    Ze Lwowa do Polski jeżdżą za darmo pociągi, ale nie udało się im na taki załapać. Na dworcu były tłumy ludzi. Wszyscy uciekają. Coś strasznego –  mówi Natalia. – Wrócili do Łucka. Pakują się, bo wcześniej wyszli z domu tak, jak stali. Na łuckie lotnisko wojskowe spadły bomby. Żołnierze zaczęli strzelać. Ola z dziećmi uciekła, wzięła tylko paszporty. Teraz może zabrać jakieś rzeczy. Czekają na ten autobus spod Kijowa. Są zdezorientowani i przestraszeni. 

    Historia zakończyła się szczęśliwie. Ola wraz z dziećmi wsiadła w autobus i jest w drodze do nas.

    Udostępnij