• Agnieszka Sobczak: Od ilu lat żyje pani w chmurach? Skąd fascynacja lataniem?

    Stewardesa Lidia Kruczkowska: – Moja przygoda z lotnictwem zaczęła sie już w czasie studiów, kiedy poszukiwałam dodatkowego zajęcia. Wtedy dostałam ofertę pracy od polskiej czarterowej linii lotniczej i tak rozpoczęłam swoje pierwsze latanie.

     

    I to była już decyzja na zawodowe życie?

    Wówczas jeszcze nie na życie, ale na czas wakacji. To był czas pełen przygód, ale przede wszystkim czas poznawania zawodu stewardesy. Wraz z coraz nowszymi kierunkami turystycznymi moje horyzonty zaczęły się poszerzać. W 2015 roku wyjechałam do Kalifornii. Tam aplikowałam do obecnych linii lotniczych. Zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, która odbyła się w Las Vegas. Niecałe pół roku później przeprowadziłam się do Dubaju, gdzie obecnie mieszkam.

     

    Jak pani decyzję przyjęła rodzina?

    Myślę, że rodzina od zawsze znała moje plany. Najbliżsi bardzo mnie wspierali, nawet na odległość. Nie widywaliśmy się czasem przez wiele miesięcy, co nie było łatwe ani dla nich, ani dla mnie. Zawsze jednak szanowali moje wybory. Teraz spotykamy się tak często, jak to tylko możliwe. Odwiedzają mnie w Dubaju. Najczęściej przylatuje moja młodsza siostra. Zdarza się, że zabieram Wiktorię na loty jako moją pasażerkę. W taki sposób podróżujemy razem.

     

    Jak dostać etat w chmurach? Jakie trzeba spełnić wymagania?

    Każda linia lotnicza ma swoje wymagania. W zależności, czy mówimy o liniach arabskich, czy też europejskich, te wymagania mogą się różnić. Szczegółowe informacje publikowane są na stronach internetowych poszczególnych linii lotniczych.

     

    Ale uśmiech jest podstawą w rekrutacji wszędzie.

    Oczywiście, że tak. Bardzo ważny jest uśmiech i pierwsze wrażenie oraz pozytywne nastawienie do rekrutacji i pracy.

     

    Co mogłaby pani poradzić osobom zainteresowanym stylem życia i pracą na pokładzie samolotu?

    Mimo że realizujesz wszystkie wymagania postawione w procesie rekrutacji, to czasem to nie wystarczy, by spełniać się w tym, co zamierzasz robić. Tylko osoby, które naprawdę kochają podróże, poznawanie i otwieranie się na nowych ludzi, na kulturę innych krajów oraz ciągłe przemieszczanie się, mogą cieszyć się tym, co daje zawód stewardesy. Trzeba liczyć się z tym, że rano jesz śniadanie w swoim łóżku, a kolację już na przykład w Mediolanie w towarzystwie pięciu osób, które poznałaś podczas sześciogodzinnego lotu. Tylko jeśli umiesz otworzyć się i żyć w takiej spontaniczności i takim tempie, będziesz kochać to, co robisz. I tylko w ten sposób nie będziesz czuć się samotnie w wielkim świecie.

     

    Pracuje pani dla międzynarodowych linii lotniczych. Świat pewnie nie ma już dla pani tajemnic.

    Obecnie pracuję dla zagranicznych międzynarodowych linii lotniczych, których zasięg obejmuje 146 destynacji w 62 krajach, czyli… prawie cały świat. Staram się o loty w nowe miejsca, do których nie miałam jeszcze okazji polecieć. Jednak mam też swoje ulubione zakątki, do których zawsze staram się wracać.

     

    Jakie są standardy wyglądu stewardesy?

    Każda linia lotnicza wyznacza swoje standardy, z rożnych względów, na przykład kulturowych czy religijnych. Wszystkie kładą duży nacisk na zawsze zadbany i profesjonalny wygląd. Fryzura i makijaż są ściśle określone i każda stewardesa musi tego przestrzegać. Firma zapewnia całe umundurowanie razem z torebką i butami. Musimy wyglądać idealnie, ponieważ jesteśmy wizytówką reprezentującą linie lotnicze. Podczas dwumiesięcznego treningu odbywają się sesje dotyczące wykonania odpowiedniego makijażu, dbania o cerę, włosy i paznokcie. Bardzo ważne jest w naszej pracy odpowiednie nawilżanie skóry ze względu na powietrze panujące w samolocie.

     

    Przypuszczam, że podczas jednego lotu na 200 pasażerów są trzy, cztery stewardesy. To ogromny stres i odpowiedzialność za ludzi, którzy mogą się bardzo różnie zachowywać.

    Obecnie pracuję dla linii lotniczej, której flota składa sie z piętrowego Airbusa A380-800. Mieści on do 600 pasażerów. Wymagana załoga w takim samolocie to 26 osób personelu pokładowego. Drugi typ to Boeing 777-300 oraz 777-200, który mieści blisko 400 pasażerów i wymaga 16 członków personelu pokładowego. To ogromna liczba pasażerów. Jedynym sposobem na udany lot jest współpraca załogi i bardzo dobra komunikacja. Ludzie rzeczywiście mogą się zachowywać w sposób zupełnie nieprzewidywalny. Na pokładzie może wydarzyć się wszystko.

     

    Wszystko, czyli na przykład co?

    Na pokładzie zdarzają się i porody, ale też nagłe zgony. Podczas jednego z moich ostatnich lotów zdarzyło się obezwładnienie awanturującego się pasażera, oczywiście za zgodą kapitana. Stewardesa musi być przygotowana na różne sytuacje. Kiedy odbywałam  ponaddwumiesięczne szkolenie w Dubaju, zanim zaczęłam latać, zawsze nam powtarzano, że w lotnictwie nie ma miejsca na pomyłki. „Musisz lecieć przed samolotem”, czyli przewidywać różne sytuacje i je kontrolować. Tylko w ten sposób 26 członków personelu pokładowego będzie w stanie zadbać o bezpieczeństwo 600 pasażerów.

     

    Jak zatem radzi sobie pani z marudzącymi, wystraszonymi, niesympatycznymi podróżnymi?

    Uważam, że kluczem jest opanowanie i profesjonalizm. Ale nie zapominajmy, że przecież w trudnych sytuacjach największą bronią kobiety jest jej uśmiech i klasa. Staram się, by ludzie właśnie tak mnie postrzegali. Są sytuacje, kiedy pasażerowie wchodzą na pokład już zdenerwowani, zmęczeni czy wystraszeni. Zawsze podejmuję rozmowę. Pytam, co się dzieje. Bardzo często wystarczy już sama rozmowa i poświęcona chwila uwagi. Trzeba też pamiętać, że nie wszystkie podróże to wyjazdy wakacyjne. Pamiętam pasażerkę, która była wyjątkowo niemiła dla załogi. Przechodząc przez kabinę, zauważyłam, że płacze. Podjęłam rozmowę, by zrozumieć, z czego wynika jej zachowanie. Okazało się, że w luku bagażowym podróżuje ciało jej zmarłego męża.

     

    Rozmowa i pozytywne podejście jest zatem podstawą pracy z ludźmi.

    Dokładnie tak. To w jaki sposób odnosisz się do ludzi ma kluczowe znacznie na kształt reakcji drugiej osoby. Pozytywne podejście niweluje negatywne emocje. Zdarza się również, że pasażer nie chce współpracować i podporządkować się panującym w samolocie zasadom. Wtedy mamy prawo odmówić pasażerowi lotu. Dlatego właśnie boarding jest kluczową częścią naszej pracy. Bezustannie obserwujemy pasażerów. Zwracamy uwagę na podejrzane zachowania. Obserwujemy, czy podróżujący nie są pod wpływem alkoholu czy narkotyków, czy nie mają problemów zdrowotnych. Ważne jest, aby jak najszybciej rozwiązać te problemy jeszcze na ziemi, zanim wzbijemy się w powietrze. Później jesteśmy zdani już tylko na siebie. A przy tak ogromnej liczbie pasażerów, na pokładzie jak już mówiłam, może zdarzyć się wszystko.

     

    Co pani zdaniem jest najważniejsze dla pasażerów w trakcie lotu?

    Pasażerowie zwracają największą uwagę na komfort i dostępność produktów jakie oferuje linia lotnicza. Celem każdego rejsu jest zapewnienie doskonałego serwisu oraz sprostanie oczekiwaniom. Dla wszystkich najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nie ma kompromisów względem bezpieczeństwa.

     

    Jak to jest z klaskaniem w samolocie? Brawa po wylądowaniu to obciach czy miły gest pasażerów?

    Myślę, że to bardzo miły gest. Tak też odnoszą się do tego piloci. I jak się powszechnie uważa, nie tylko Polacy biją brawo po wylądowaniu.

     

    Najprzyjemniejsze sytuacje w pracy…

    Zazwyczaj już podczas lotu wypytuję pasażerów, co warto zobaczyć w danym miejscu, do którego lecimy. Co robić, czego posmakować, jak spędzić wolną chwilę. Poznawanie lokalnych kuchni, zwyczajów mieszkańców jest bardzo fascynujące. Nasza firma zatrudnia pracowników ze 135 krajów, którzy mówią łącznie w 55 językach świata. To ciągle mnie ekscytuje. Co lot spotyka mnie coś nowego. W pracy nawiązałam mnóstwo przyjaźni. I oczywiście najprzyjemniejsze sytuacje, to też momenty lądowania w domu.

     

    Najtrudniejsze, nieoczekiwane sytuacje w pracy…

    Z reguły największymi problemami i zagrożeniem są pijani pasażerowie lub tak zwane przypadki medyczne. Najtrudniejsze są te, gdy jest zagrożone zdrowie i życie pasażera. Zdarzają się zawały serca, ataki padaczki, a także porody i śmierć, o czym już wspomniałam. Z tych powodów samoloty są wyposażone w ekwipunek medyczny, czyli leki, środki opatrunkowe, defibrylator i przenośny komputer badający parametry życiowe poszkodowanego. Właściwa informacja natychmiast przekazywana jest do szpitala na ziemi. Innym zagrożeniem są mocne turbulencje wynikające z pogody. Jest to bardzo nieprzyjemne, a przede wszystkim niebezpieczne. W momencie turbulencji nigdy nie wiemy, jak groźne mogą się okazać. Niezapięte pasy pasażera oraz niezabezpieczone przedmioty w takich sytuacjach stanowią duże zagrożenie. Podczas turbulencji samolot może gwałtownie opaść lub wzbić się w powietrze. To trudne dla wszystkich, a dla pasażerów pewnie szczególnie. Dokładnie taka sytuacja miała miejsce podczas mojego ostatniego lotu Dubaj – Dhaka (Bangladesz). Samolot podczas turbulencji w jednej chwili stracił wysokość. W kabinie panowało przerażenie, a my musieliśmy jak najszybciej, profesjonalnie zapanować nad całą sytuacją.

     

    Nie czuje pani strachu przed atakiem bombowym, porwaniem samolotu. W obecnym świecie takie rzeczy się zdarzają. Miała pani okazję opiekować się pasażerami w tak ekstremalnych sytuacjach?

    W obecnym świecie zdarzają się takie sytuacje. Wielokrotnie dostajemy ostrzeżenia. Dotyczą nawet wychodzenia z hoteli. Latając do Afryki, zdarza się, że jesteśmy eskortowani do i z hotelu. Wynika to z sytuacji będącej w tamtych krajach. W lotnictwie bezpieczeństwo to priorytet. Zdarza się nawet, że na pokładzie samolotu mamy specjalnych ochroniarzy, którzy podróżują jak zwykli pasażerowie. Są niezauważalni dla nikogo. Na szczęście nigdy nie doświadczyłam takich trudnych sytuacji. Samolot jest zawsze sprawdzany przez personel pokładowy po opuszczeniu przez niego pasażerów i ich przed ponownym wpuszczeniem.

     

    Czy po atakach terrorystycznych, o których donoszą media, pasażerowie mają większy lęk przed lataniem?

    Ilość pasażerów korzystająca z naszych linii świadczy o tym, że nie boją się podróżować. Nie zauważam też jakichś przejawów strachu. Mamy wysokie standardy bezpieczeństwa.

     

    Latacie w różne zakątki świata. Musi mieć pani dużą orientację w kwestii różnic kulturowych.

    Każdego dnia się uczę i każdego dnia ciągle coś mnie zaskakuje. Trzeba być otwartym na różnice kulturowe, mieć dużo cierpliwości oraz zrozumienia. Niejednokrotnie spotykałam się z rzeczami, zachowaniami, które mnie oburzały. Wtedy ich jeszcze nie rozumiałam. Podróżowanie to wielka lekcja kulturowości i wrażliwości na ludzi. Lekcja bezcenna. O to jestem bogatsza.

     

    W pani zawodzie można spotkać tylko kobiety? Podobno w ostatnim czasie wzrosło zainteresowanie panów tą profesją.

    Zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą pracować jako personel pokładowy. Zainteresowanie mężczyzn tym zawodem zdecydowanie rośnie. Jest to coraz bardziej widoczne wśród załogi. W niektórych destylacjach, jak Arabia Saudyjska, wymagana jest przewaga mężczyzn w personelu pokładowym. Jest to uzasadnione różnicami kulturowymi i religijnymi.

     

    Jak długo można pracować w zawodzie? Są jakieś granice wiekowe?

    Granice wiekowe są określone podczas aplikacji. Wiele linii lotniczych nie jest skłonna do zatrudniania po 30. roku życia. Minimalny wiek to 21 lat. W Stanach Zjednoczonych stewardesy pracują w zawodzie do 60. roku życia. Biorąc pod uwagę specyfikację tego zawodu, to bardzo długo, ponieważ to ciężka praca. Nieregularne pory lotów, ciągłe zmiany czasu oraz promieniowanie radioaktywne bardzo obciążają organizm. Pojawiają się problemy ze spaniem i jetlag. To taki stan, w którym mimo ogromnego zmęczenia nie można zasnąć.

     

    Dzieje się tak zapewne przy dużej zmianie czasowej?

    Dokładnie. Na przykład jedną z najdalszych destynacji jest Auckland w Nowej Zelandii, do którego podróż z Dubaju trwa około 16 godzin. W ich trakcie pokonuje się 8 stref czasowych. Mimo wielkiego zmęczenia i ponad 20 godzin pracy pojawiają się problemy ze spaniem. W takich momentach staram się skupić na zwiedzaniu, dosłownym przeżyciu do końca dnia i adoptowaniu się do lokalnego czasu. Latanie to wiele wspaniałych wypraw, mnóstwo pięknych momentów, ale również wiele wyrzeczeń i często ogromne zmęczenie.

     

    Myśli pani o przyszłości zawodowej po zakończeniu latania? Czym zajmują się później stewardesy?

    Lotnictwo traktuje tymczasowo i nie planuję dalszej przyszłości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W przeciągu roku czy dwóch planuję wrócić do Europy, jednak jeszcze nie do Polski. Zawód stewardesy to jednak nie kariera na całe życie. Warto myśleć, co dalej i wykorzystać czas spędzony na podróżach jak najlepiej. Swoich konkretnych planów nie chcę zdradzać.

     

    Ma pani okazję do zwiedzania świata. Tylko jak to jest technicznie możliwe?

    Jest to możliwe, choć bywa różnie. Nie wszystkie firmy oferują takie destynacje oraz czas wolny po locie. Osobiście zwiedziałam kawał świata. Widziałam wiele. Im więcej podróżuję, tym więcej miejsc odkrywam i tym bardziej się uzależniam. Odpoczynek po locie regulowany jest przez prawo lotnicze. Zależy od długości lotu oraz destynacji. W Stanach Zjednoczonych zostajemy zazwyczaj minimum dwa dni, w Miami czy Toronto pobyt obecnie trwa trzy, cztery dni. W Europie zostajemy tylko jeden dzień, gdyż jest to pięcio-, sześciogodzinny lot. Podróżowanie nigdy się nie kończy. Ciężko to zmienić i „osiąść na ziemi”.

     

    Jak godzi pani pracę zawodową na przykład z prowadzeniem domu, choćby robieniem zakupów?

    Dla nas świat to naprawdę globalna wioska. Robienie zakupów jest całkiem kompatybilne z podróżowaniem. Oliwki i oliwę kupuję zawsze w Hiszpanii lub we Włoszech, a ubrania i buty tylko w Barcelonie i Australii, gdzie latam każdego miesiąca. Każdego miesiąca możemy sobie wybrać inny kierunek świata, tylko po to, by uzupełnić braki w lodówce lub kosmetyczce.

     

    Pochodzi pani z Łasku, a obecnie mieszka w Dubaju. Jak z perspektywy postrzega pani swoje rodzinne miasto?

    Uwielbiam wracać do domu rodzinnego, który znajduje się na obrzeżach Łasku. Przy obecnym trybie życia doceniam spokój i ciszę oraz życie poza dużym miastem. Jestem obywatelką świata, której ciekawość poznawcza zaszczepiona została w łaskim ogólniaku. Szkoła organizowała i, z tego co wiem, nadal organizuje projekt AIESEC. Właśnie w ramach tego projektu, koordynowanego głównie przez Ulę Morzyńską-Kalmuk, nauczycielkę języka angielskiego, miałam kiedyś możliwość gościć u siebie w domu Fariza, studenta z Indonezji oraz Candice, studentkę z Chin. Było to dla mnie wspaniałe doświadczenie, jak również przełamanie bariery języka angielskiego. Wspaniałe jest też to, że od ponad pięciu lat do tej pory jestem w kontakcie z Farizem, który obecnie mieszka w Amsterdamie. Jestem obywatelką świata, ale moim domem jest Polska, z czego jestem bardzo dumna.

    foto: zbiory prywatnewywiad1

    Udostępnij