• Agnieszka Sobczak: – Rzeźbiarstwo to pana zawód czy hobby?

    Włodzimierz Bednarek: – Hobby, pasja. To coś, co jest we mnie. Nikt nigdy mnie tego nie uczył.

    W czym i co najchętniej pan rzeźbi?

    – Zaczynałem rzeźbić w korze. Wyłaniały się z niej najczęściej twarze. Później moje pierwsze dzieła to małe sylwetki Greków. Rzeźbię tylko w drewnie. Najbliższa jest mi tematyka batalistyczna, religijna. Tworzenie koni i aniołów to wielka radość, szczególnie przy muzyce Black Sabbath i Ozzy Osbourne czy Michael Schenker Group. Swojego anioła stróża też wyrzeźbiłem – dla mnie jest wyjątkowy.

    W jakich gatunkach drzew rzeźbić najlepiej? Jakie narzędzia niezbędne są do pracy?

    – Lipa, zdecydowanie lipa, chociaż rzeźbiłem też w topoli, olszynie. Do pracy potrzebne są oczywiście dłuta. Pierwsze dłuta zrobiłem sam, czym zadziwiłem innych, doświadczonych już rzeźbiarzy. Natomiast profesjonalne dłuta podarował mi Marian Dobosz. Do pracy potrzebne mi są również piły do cięcia drewna, szlifierki, ściski stolarskie do sklejania form.

    Tego fachu można się nauczyć, czy bez talentu ani rusz?

    – Myślę, że wykonywanie tego fachu wymaga chociaż odrobiny talentu, a reszty można się nauczyć. Gdyby dało się żyć z tego rodzaju twórczości, rzeźbiłbym bezustannie. Mam mnóstwo planów.

    Niektóre z nich udało się już zrealizować. Jest pan twórcą płaskorzeźby przedstawiającej największą bitwę średniowiecznej Europy.

    – Tak. Rzeźbiłem ją około roku. Starałem się, by była jak najbliższa oryginałowi Matejki i myślę, że się udało. W realizacji projektu pomógł mi burmistrz, pan Szkudlarek, organizując drewno lipowe, Mariusz Ziętala, który ze zdjęcia zrobił określonych wymiarów plan bitwy, oraz Andrzej Ceranowicz, który pociął drewno na deski i wykonał piękną, sosnową ramę. Bez nich nie dałbym rady.

    Płaskorzeźba o wymiarach 90 na 220 rzeczywiście robi duże wrażenie. Sprzeda ją pan?

    – Przyznaję, że myślałem, by ją sprzedać, a pieniądze zainwestować w remont domu. Chciałbym jednak, by została w Łasku. Powstaje muzeum miasta, więc może tam byłoby jej dobrze. Łask wbrew pozorom ma wiele wspólnego z Grunwaldem. Skutecznie walczyły na polach grunwaldzkich aż dwie Chorągwie Sieradzkie.

    Nad czym teraz pan pracuje?

    – Obecnie wykonuję dwadzieścia sześć rzeźb do parku w Dobroniu, w formie totemów staropolskich, indiańskich. To rzeźby powiedzmy użytkowe, czyli eleganckie kosze. Takie zamówienie.

    Wczesną wiosną na terenie Szkoły Podstawowej w Okupie montował pan własnoręcznie wykonane budki lęgowe dla ptaków. Ornitologia to pasja jak rzeźbiarstwo?

    – Też, chociaż nie aż taka. Od lat każdej zimy dokarmiam ptaki. Przed moim domem stoi trzypoziomowy karmnik. Zimą do mojej ptasiej stołówki po nasiona rzepaku, lnu i łuskanego słonecznika przylatują szczygły, sikorki, zięby, kwiczoły, dzwońce, dzięcioły, grubodzioby i rudzik – unikatowy, malutki osobnik.

    Co najczęściej zamawiają zleceniodawcy?

    – Najczęściej płaskorzeźbę naszego papieża Jana Pawła II. Kolejne dwie mam zamówione na wrzesień tego roku. Mimo że papieża rzeźbiłem już wiele razy, zawsze najostrożniej pracuję nad twarzą, by była jak najbardziej podobna do Wojtyły. Wykonałem też kilka sztuk Ostatniej Wieczerzy.

    Artystyczne plany?

    – Mam ich mnóstwo. Chcę wyrzeźbić jeszcze jedną Bitwę pod Grunwaldem, ale znacznie większą. Chciałbym też utrwalić w drewnie nadanie miastu praw miejskich przez Władysława Jagiełłę. Mam też nadzieję, że szybko uda mi się zorganizować własną pracownię na strychu swojego domu.bednarek 1

    wywiad z 19.06.2013

    Udostępnij