Sama nie miała łatwego dzieciństwa. Los ciężko ją doświadczył. Nie poddała się jednak i teraz niesie pomoc najbardziej potrzebującym.
Monika Ślubowska zaistniała w ogólnopolskich mediach. W aktualnym numerze „Świata Kobiety” znajduje się obszerny wywiad z kobietą. Zajmuje on aż cztery strony i poświęcony jest życiu naszej łaskowianki. To okazuje się, że nie było usłane różami.
Przeszła przez piekło i pomaga innym
Monika Ślubowska w Łasku to rozpoznawalna osoba. Niejednokrotnie na terenie naszego miasta organizowała wydarzenia charytatywne m.in. dla Adama Piechy, czy Sławka Akimowa. Każdy kto pozna Monikę od razu stwierdza, że to malutka kobietka o ogromnym i złotym sercu. Bije z niej niesamowita dobroć i troska o potrzeby innych. Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny i to trudna sytuacja życiowa ukształtowała tak a nie inaczej charakter kobiety.
Monika to łasowianka z krwi i kości. Tutaj się urodziła i wychowywała. Teraz w rodzinnym mieście założyła rodzinę i jest szczęśliwą mamą dwóch szkrabów: Marcelka i Nadii. Niedługo wyjdzie za mąż za swojego wieloletniego partnera. Czego więcej do szczęścia potrzeba. Właśnie ta rodzina była największym marzeniem małej Moniki, która wychowała się w domu dziecka. Do pogotowia opiekuńczego trafiła razem ze swoimi braćmi, kiedy miała cztery latka. Została tam do 18 roku życia.
– Tylko mnie jednej z trojga rodzeństwa udało się wyjść na prostą mimo przeciwności losu. Wspieram ich jak tylko mogę – opowiada „Światu Kobiet” Monika Ślubowska.
Rodzeństwo rozdzielono, a mała Monika musiała zdać się sama na siebie. Z domu dziecka nie ma dobrych wspomnień. Nie znalazła tam bratniej duszy. Dzieciaki rywalizowały ze sobą, cierpiały na brak zrozumienia, potrzebowały uwagi, troski i miłości. Nie pomagały ich wychowawczynie, które nie pozwalały im zwracać się do siebie per „ciociu”. Dla tych dzieci były po prostu paniami. Monika w domu dziecka czuła się samotna, a jej największym marzeniem było stworzenie w przyszłości prawdziwej rodziny.
– Już w domu dziecka marzyłam, że któregoś dnia będę miała prawdziwy dom – dodaje.
Zanim marzenie się spełniło, Monika musiała przejść długą drogę. Pierwszym krokiem było wyprowadzenie się z domu dziecka tuż po skończeniu pełnoletności. Placówkę opuściła z niewielką torbą z ubraniami, parą butów na zmianę, podstawowymi kosmetykami oraz niewielką kwotą pieniędzy, które trzymała w portfelu. Udała się na dworzec kolejowy i … wsiadła do pociągu prowadzącego do Świnoujścia.
– Sama nie wiem, dlaczego akurat tam. Zawsze kochałam morze bardziej niż góry, a nie miałam lepszego pomysłu. Nie chciałam zostać w Łasku. Z tym miastem wiązało się zbyt wiele bolesnych wspomnień – wyznaje
Nad morzem udało jej się wynająć maleńkie mieszkanie. Pracowała jako kelnerka, ekspedientka. Miasto bardzo ją urzekło, ale czuła się tam okropnie samotnie. Po czterech latach wróciła więc do rodzinnego Łasku. Tam starała się od nowa rozpocząć swoje życie. W najtrudniejszym momencie znalazła bliską osobę, która wyciągnęła do niej pomocną dłoń. Niestety, po raz kolejny dotknęła ją ogromna tragedia. Jej bratnia dusza zmarła.
Dzieci są jej siłą
Życie Moniki nabrało barw, kiedy poznała swojego przyszłego męża Mateusza oraz urodziła syna Marcelka. To dało jej siłę do działania. Kiedy w popularnym programie „Hell’s Kitchen – Piekielna Kuchnia” zobaczyła na widowni niepełnosprawne dzieci, stwierdziła, że napisze do producenta programu, czy nie zgodziłby się również gościć dzieci, ale z … pogotowia opiekuńczego. Kobieta opowiedziała historię swojego życia. Producent zgodził się, placówka również. Uśmiech i szczęście dzieciaków było bezcenne. To dało jej kopa do działania. Chciała by więcej maluchów z tych ponurych miejsc zaznało odrobiny beztroski i radości. Od tego momentu cyklicznie organizuje różne wydarzenia charytatywne m.in. warsztaty kulinarne, sesje zdjęciowe z osobami ze świecznika. Nie tylko w Łasku, ale również w różnych większych miastach naszego kraju. Na takie eventy zaprasza gwiazdy. Sama również wyszukuje osoby potrzebujące. Prowadzi zbiórkę pieniężną lub rzeczową. Potrzebne jest wszystko od leków po ubrania, żywność, czy zabawki. Pyta czego potrzebują lub o czym marzą. Najmłodsi mają najprostsze pragnienia. Chcą żyć jak swoim rówieśnicy iść do kina, czy teatru, pojechać na kolonie lub nad morzę na wakacje.
– Kiedy mam już placówkę albo rodzinę w potrzebie, to wtedy zabieram się za szukanie osoby publicznej, restauracji, firmy, przy wsparciu której można zorganizować koncert lub licytację. Koordynuję działania wszystkich osób i placówek – opowiada w wywiadzie
Pomysły na nowe eventy lub akcje charytatywne przychodzą jej do głowy przy wykonywaniu codziennych obowiązków. Wspierają ją takie gwiazdy jak: Julia Wróblewska, Robert Moskwa, czy Anna Powierza.
Teraz Monika jest szczęśliwa. Spełnia się jako ambasadorka fundacji „Pomaganie jest fajne”, a także jako wspaniała narzeczona oraz matka. Dla niej najważniejsze jest zdrowie i szczęście bliskich jej osób. Nie marzy o luksusach. Rodzinę stawia na pierwszym miejscu.
Milena Chmielewska
foto: Zbiory prywatne