• Rodzina pacjentki oskarża szpital w Łasku o rażące zaniedbania. Kobieta do placówki trafiła z zapaleniem wyrostka robaczkowego. Po kilkunastu dniach po ciężkiej batalii z łaskimi lekarzami pani Katarzyna trafiła do szpitala w Łodzi. Z Centrum Dializa wyszła z sepsą, zapaleniem płuc, martwicą tkanek oraz grzybicą.

    6 stycznia 2017 Katarzyna Fogiel trafiła do Centrum Dializa. Uskarżała się na silne bóle brzucha. Początkowo 51-latka nie chciała jechać do szpitala, jednak po namowach męża zgodziła się. – Pierwsze rozczarowanie spotkało nas na izbie przyjęć. Mojej żonie chciano zrobić badanie EKG, ale okazało się, że sprzęt nie działa i jest popsuty. Pierwsze co przychodziło nam na myśl, to zrobienie USG. Okazało się jednak, że lekarze nie mogą go zrobić, bo nie mają zakontraktowanego sprzętu na weekendy. Siedzieliśmy tam cztery godziny. Kasia nie chciała iść na oddział, ale namawiałem ją. Gdybym wtedy wiedział, jak to się wszystko dalej potoczy, to zabrałbym ją stamtąd jak najszybciej – mówi Józef Fogiel. Dopiero po czterech godzinach kobieta otrzymała kroplówkę. Lekarze stwierdzili, że pacjentka ma zapalenie wyrostka robaczkowego. Pani Katarzyna choruje na cukrzycę, zawsze ma przy sobie insulinę, bierze ją cztery razy dziennie. Rodzina informowała o tym lekarzy. – Nadeszła pora na wzięcie zastrzyku, cały czas przypominałem o tym lekarzom, ale oni powiedzieli, że nie potrzebują naszej insuliny, bo mają swoją. Czas na wzięcie potrzebnego leku cały czas przedłużał się. Według mnie podawali tę insulinę jak chcieli. Potrafili zaaplikować jej 24 dawki, a moja żona bierze 8 do 10 – dodaje mąż.

    * Cały artykuł znajduje się w najnowszym numerze „Mojego Łasku”

    Udostępnij