• Agnieszka Sobczak: – Jesteś niewidomy od urodzenia?

    Adrian Peliszko: – Tak.

     

    Jak wspominasz swoje dzieciństwo?

    Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że miałem nienajgorsze dzieciństwo, chociaż zupełnie inne od moich rówieśników. Uczyłem się w szkole dla niewidomych w Laskach, więc daleko od domu rodzinnego. Początek mojej edukacji to lata 90. Wtedy niewiele mówiło się o integracji, a tym bardziej o tworzeniu klas integracyjnych. Dzisiaj wygląda to zgoła inaczej, aczkolwiek jest dużo do zrobienia w tej dziedzinie.

     

    A rówieśnicy?

    Bywało różnie, ale mimo wszystko mam dobre wspomnienia. W szkole w Laskach uczą się ludzie niewidomi i słabo widzący. Tam byłem jednym z nich. Sytuacja zmieniła się wraz z przyjściem do łaskiego liceum, gdzie byłem odstępstwem od reguły – „niepełnosprawnym” wśród tak zwanych „pełnosprawnych”. Miałem obawy, jak to będzie, czy zostanę zaakceptowany. Z czasem nabrałem dystansu i teraz mogę śmiało powiedzieć, że wcale nie było źle. Z niektórymi osobami kontakt mam do tej pory.

     

    Matura była szczególnym wyzwaniem?

    Oczywiście, że tak, ale nie tylko dla mnie. To było również trudne zadanie dla moich rodziców oraz nauczycieli. Starali się przekazać mi wiedzę w taki sposób, żebym mógł przystąpić do matury. Jak do tej pory byłem pierwszym i póki co ostatnim niewidomym, który uczył się w łaskim liceum.

     

    Co sprawiało najwięcej trudności?

    Problemem było rozwiązywanie zadań z przedmiotów ścisłych i oczywiście przekazanie wiedzy w tym zakresie. Na szczęście to były już czasy, gdzie z pomocą przyszedł sprzęt elektroniczny bardzo usprawniający pracę na linii nauczyciel – uczeń. Ale niektóre zapisy matematyczne czy fizyczne musiałem notować w brajlu i to już było dość kłopotliwe, choć nie dla mnie. Na szczęście prace pisemne, na przykład z polskiego, mogłem oddawać w zwykłym druku.

     

    Nie ma dla ciebie żadnych ograniczeń. Jesteś bardzo aktywnym i odważnym człowiekiem, od roku prawnikiem. Dlaczego akurat prawo?

    Szczerze mówiąc, sam nie wiem, ale to była decyzja, do której dojrzewałem kilka lat. Dopóki to siedziało w mojej głowie, nie było problemu. Natomiast, jak zaczynałem mówić o tym coraz głośniej, to gros ludzi pukało się w głowę, dając mi jedynie pół roku na studiach. Chciałem im udowodnić, że ja też mogę, i uciszyć niedowiarków. Adwokatem nie zostałem, ale posiadłem wiedzę, która zawsze może się przydać, a ponadto potrafię się poruszać po przepisach.

     

    Twoim marzeniem jest dziennikarstwo radiowe. W której stacji chciałbyś realizować swoje marzenia?

    Miałem epizod w jednej ze studenckich rozgłośni radiowych. Jednak wówczas najważniejsze dla mnie były studia i musiałem tę przygodę odpuścić, czego bardzo żałuję. Zrobienie godzinnej audycji wymagało mnóstwa czasu. Później miałem kontakt z mediami przy okazji różnych eventów naukowych, w których brałem udział bądź byłem ich organizatorem. Nadal została pasja do radia. Gdybym mógł ją realizować, to chciałbym to robić w radiowej Trójce, ponieważ publiczne radio, mimo upolitycznienia, jest medium, które ma do zaoferowania słuchaczom nie tylko sieczkę muzyczną, ale publicystykę, różnoraką muzykę czy programy przybliżające kulturę narodową bądź światową. Niestety, inne rozgłośnie ze względu, że utrzymują się z reklam, nie mogą i nie chcą sobie na to pozwolić.

     

    Nie zamykasz się w domu. Żyjesz pełnią życia. Jakie wrażenia po tegorocznym Woodstocku?

    Z Przystankiem Woodstock jest jak z nałogiem, wciąga. Cieszę się, że o to pytasz, bo Woodstockiem interesuję się od siedmiu lat, kiedy to po raz pierwszy oglądałem festiwal w internecie. Zawsze chciałem skonfrontować propagandę Owsiaka z propagandą ludzi, którzy źle życzą temu festiwalowi. Osobiście byłem zachwycony atmosferą. Spotkałem się z ogromną życzliwością ludzi, dziwiąc się jednocześnie, dlaczego się wylewa na WOŚP tyle wiader pomyj. Mogę zapewnić, że było bardzo bezpiecznie, a to, że na Woodstocku jest piwo, to nic nadzwyczajnego. Na większości festiwali jest dostępne piwo i nikt nie robi z tego sensacji. Poza tym dla mnie najważniejsza tam była muzyka, zwłaszcza mała scena i koncert Ceti z Grześkiem Kupczykiem, a na dużej scenie Taria Trunen, fińska artystka, która była wokalistką zespołu Night Wish.

     

    Jesteś prezesem Zrzeszenia Studentów Niepełnosprawnych Oddziału Łódzkiego. Jaki jest zakres twoich obowiązków? Czym się zajmujesz?

    – O tej funkcji należy mówić już w czasie przeszłym, ale to prawda. Byłem prezesem oraz jednym z założycieli Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Studentów i Absolwentów Uniwersytetu Łódzkiego. Stojąc na czele takiej organizacji, zajmowałem się wieloma rzeczami, od spraw formalnych związanych stricte z działalnością stowarzyszenia, papierami do KRS czy do urzędu skarbowego. Reprezentowałem studentów z niepełnosprawnością przed władzami uczelni. Współpracowałem z biurem do spraw Osób Niepełnosprawnych i Profilaktyki Uzależnień. Oprócz tego staraliśmy się podnosić społeczną świadomość na temat funkcjonowania osób z niepełnosprawnością, organizując konferencje, uczestnicząc w wydarzeniach, gdzie były osoby niepełnosprawne, promując studiowanie. Ponadto organizowaliśmy dla naszych członków wyjazdy szkoleniowo-integracyjne, promując wśród młodych osób aktywną postawę na uczelni. Zawsze stawialiśmy na to, żeby osoba niepełnosprawna była jak najbardziej użyteczna, stając się aktywnym członkiem społeczeństwa. Dodatkowo jako przedstawiciel studentów uczestniczyłem ze strony Uniwersytetu Łódzkiego w zespole, który przekazywał doświadczenia odnośnie przystosowania uczelni wyższych w Azerbejdżanie. Trzeba przyznać, że był to fajny okres w moim życiu. Stowarzyszenie to była trampolina do tego, czym się dzisiaj zajmuję. Dzięki temu poznałem, jak działa trzeci sektor, jak również udało mi się poznać ludzi z innych uczelni, z którymi w ubiegłym roku założyliśmy Fundację Elektrownia Inspiracji, gdzie udało się wypracować ofertę kierowaną do różnych instytucji, poszerzając zainteresowania, które wynieśliśmy z zrzeszeń studenckich. Jednocześnie chcemy inspirować ludzi, zwłaszcza młodych, do działania.

     

    Z ogromnym zaangażowaniem zajmujesz się problemami ludzi niepełnosprawnych. Nie boisz się poruszać kontrowersyjnych tematów.

    Tak to prawda. Od 2011 roku jestem uczestnikiem konferencji naukowych organizowanych na różnych uczelniach w Polsce bądź przez takie podmioty, jak biuro Rzecznika Praw Obywatelskich czy inne stowarzyszenia i fundacje zajmujące się problematyką osób z niepełnosprawnością. Bardzo się cieszę, że studenci Uniwersytetu Łódzkiego organizowali swoje konferencje, będąc pionierami dyskusji o wdrożeniu przez Polskę konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Jeden z bloków konferencji organizowanej przez moje stowarzyszenie w 2012 roku dotyczył seksualności osób niepełnosprawnych. Udało się zaprosić wybitnych specjalistów, lekarzy ginekologów, którzy opowiadali o tym, jak radzą sobie z badaniem kobiet z uszkodzonym rdzeniem kręgowym czy z innymi schorzeniami, które uniemożliwiają samodzielne poruszanie się, zmuszając do używania wózka. Okazało się, że w tej dziedzinie są ogromne zaniedbania, a lekarzy ginekologów decydujących się na badanie kobiet z taką niepełnosprawnością jest niewielu. Ponadto poruszyliśmy tak kontrowersyjne kwestie, jak dobranie antykoncepcji dla kobiet na wózkach czy pomoc specjalnie wyszkolonych osób przy dobraniu odpowiedniej pozycji seksualnej dla osób z uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Okazało się, że temat trafił do ogromnej rzeszy studentów, którzy przejechali do nas z innych uczelni, zachęcając do drążenia tematu.

     

    Jakie są stereotypy na temat osób niewidomych?

    Myślę, że za dużo ich nie ma. Pierwszym i podstawowym stereotypem jest to, że niewidomi mają lepszy zmysł słuchu, dotyku, węchu czy smaku. To nieprawda. Pozostałe zmysły są po prostu bardziej wytrenowane. Drugi stereotyp z jakim się spotkałem to twierdzenie, że niewidomi widzą wyłącznie ciemność. Jest to absolutną nieprawdą, ponieważ chorób wzroku jest mnóstwo i różne są stopnie utraty wzroku.

     

    Studiowałeś w Łodzi. Dobrze znasz miasto?

    Myślę, że dobrze. Na tyle dobrze, że ostatnio bez problemu nawigowałem znajomego z Warszawy. Bez kłopotu dojechał samochodem do hotelu, w którym był zakwaterowany.

     

    Uważasz, że dobrze jest przystosowane do potrzeb osób niewidomych?

    W przeciwieństwie do Łasku Łódź jest doskonale przygotowana na potrzeby osób niewidomych. Przez ostatnie siedem, osiem lat dużo zmieniło się na naszą korzyść. Miasto charakteryzuje dość gęsta zabudowa, z wąskimi uliczkami, więc zamontowanie ścieżek naprowadzających, guzków ostrzegawczych wymaga precyzji, ale jest do zrobienia. Szkoda, że wykonane udogodnienia szybko się niszczą i zamiast służyć latami służą jedynie miesiącami.

     

    Co należałoby jak najszybciej przenieść na nasz łaskowski grunt, by ułatwić życie ludziom niewidomym?

    Jak powiem, że niemal wszystko, to nie skłamię. Przede wszystkim ludzie niepełnosprawni to nie tylko osoby na wózkach. Bardzo często zapomina się właśnie o ludziach niewidomych czy głuchych. Potrzebne są plany urzędów w wersji dotykowej wraz z opisem pomieszczeń i spraw jakie można w tych pomieszczeniach załatwić. Następnie przed każdym pokojem powinna być tabliczka w brajlu z numerem pokoju. Poprawiłbym komunikację miasta z dworcami kolejowymi, usprawnił przejścia dla pieszych. Długo by mówić…

     

    Często poruszasz się z białą laską czy raczej jej unikasz?

    W przeszłości miałem kompleks białej laski i starałem się jej unikać. Dzisiaj biała laska nie stanowi dla mnie problemu. Traktuję to jako nieodzowny element bezpieczeństwa i poniekąd jest to integralna część mojej osoby, ponieważ przekazuje impulsy do palca wskazującego. Poza tym laska pomaga w gęstym tłumie i dzięki niej jestem lepiej widoczny. Ostatnio wyciągnąłem na chwilę laskę w tłumie na Woodstocku. Reakcja ludzi była natychmiastowa. Tłum zaczął się rozstępować.

     

    Masz psa przewodnika?

    Nie mam psa, gdyż to duży obowiązek i odpowiedzialność. Głównym jednak powodem jest bariera finansowa. Koszt wyszkolenia psa przewodnika to około 60 tysięcy złotych. Są organizacje, które szkolą psy i oferują pomoc w uzyskaniu dofinansowania, ale jest ich niewiele. Muszę sobie radzić bez takiego przyjaciela.

     

    Rio 2016. Najpierw wyjątkowo głośno o pełnosprawnych olimpijczykach, a potem dość cicho o paraolimpijczykach. Jak to zmienić?

    To rzeczywiście duży problem. Ci ludzie z ogromnym trudem pracują na sukces. Myślę, że ze względu na pieniądze, należy sobie zadać pytanie, czy paraolimpiada będzie atrakcyjnym produktem dla widza? Czy będzie w stanie na siebie zarobić? Szczerze mówiąc, wątpię. Wiem, że ma się to nijak do misyjności, którą realizuje telewizja publiczna utrzymywana z podatku, dla niepoznaki nazwanym abonamentem.

     

    Jak przełamywać bariery między widzącymi i niewidzącymi?

    Zawsze starałem się być sobą. Najczęstszym błędem, jaki popełniają osoby z niepełnosprawnościami, jest unikanie kontaktu z osobami pełnosprawnymi i zamykanie się w czterech ścianach. Podczas studiów mieszkałem w akademiku, więc o integrację nie było trudno. Jak częstowali wódką, to nie odmawiałem. Alkohol, pomimo wielu wad jakie posiada, ma również zaletę. Pity w rozsądnych ilościach przełamuje dystans i potrafi zbliżyć ludzi do siebie. Łatwiej znaleźć wspólny język czy wspólne zainteresowania. Dużo również zależy od charakteru osoby niepełnosprawnej. Tak naprawdę to jej powinno zależeć na integracji. W tym wszystkim należy zachować umiar i nie można być zbyt natarczywym, bo zamiast wejścia w struktury grupy można zostać odrzuconym.

     

    Często ludzie proponują ci pomoc? Potrafią pomóc?

    Zdarza się to często, zwłaszcza na przystankach MPK w Łodzi czy przy przejściu przez skrzyżowanie. Różnie bywa z umiejętnością udzielenia pomocy, ale obserwuję i muszę przyznać, że jest coraz lepiej.

     

    Jak pomagać osobom niewidomym?

    Po pierwsze zapytać, czy osoba potrzebuje pomocy, a jeśli tak, to jak pomóc, by nie zaszkodzić. Od różnych osób wiem, że osoby, które chciały pomóc, czasem zostały źle potraktowane i obrzucone wyzwiskami. Proszę się nie przejmować, chociaż wiem, że to może zachwiać państwa chęcią udzielania pomocy. Chciałbym w to wierzyć, że są to pojedyncze przypadki. Jak powszechnie wiadomo, idiotów i gburów nie brakuje nawet wśród osób z niepełnosprawnością.

     

    Twoje zainteresowania, hobby?

    Oj, jest tego troszkę. Muzyka, zwłaszcza ta rockowa. Sport, zwłaszcza piłka nożna. Nowoczesne technologie, zwłaszcza dostępność smartfonów, tabletów czy aplikacji dla osób niewidomych. Lubię czytać książki, zwłaszcza sensacje, reportaże, w szczególności autorstwa Jacka Hugo-Badera, czy biografie. Interesuję się również transportem zbiorowym, jego dostępnością dla osób niepełnosprawnych, funkcjonalnością czy stosowanymi nowinkami technicznymi.

     

    A o czym marzysz?

    Marzy mi się normalne życie dla osób z niepełnosprawnością pozbawione barier, architektonicznych, jak i tych mentalnych, żeby standardy naszego życia nie odbiegały od standardów Europy Zachodniej. Osoby z dysfunkcją wzroku pomimo stawianych przeszkód chcą i mogą żyć normalnie, czego jestem przykładem. Będzie łatwiej, gdy państwo stworzy warunki do normalnej egzystencji, ograniczy biurokrację przy zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, zwróci uwagę na etapie projektu na przykład w zakresie zagospodarowywania przestrzeni publicznej. To jest wołanie do organów państwa o dostrzeżenie problemów i wdrażania rozwiązań, które będą służyć wszystkim, a osoby niepełnosprawne nie będą obywatelami drugiej kategorii.

    Udostępnij